wtorek, 21 kwietnia 2015

Tajemniczy retro materiał, czyli czym (do jasnej anielki) jest bistor




Czyż te etykiety nie wyglądają niesamowicie?:) 
Widzicie rok produkcji? 1978(!). 

Przyniosłam z wczorajszej wyprawy do lumpka materiał, który ma 37 lat! To więcej niż ja:)) 
Dwa kupony szerokości 1,5m i długości 3m oraz 2,8m. Zapłaciłam 7zł.

Materiały są rozciągliwe, lekko połyskliwe, lejące... Do jednego była przyczepiona metka widoczna na początku notki. Wyczytałam z niej nic nie mówiące mi słowo 'bistor'. Z ciekawości zaprzęgnęłam do roboty wujka Google i dowiedziałam się, że bistor był dzianiną poliestrową produkowaną w Polsce w latach 70 (metka potwierdza). Szyto z niego głównie sukienki (znów metka potwierdza;)), przypuszczam, że ze względu na jego 'niegniotliwość'.








Pozostało mi się teraz zastanowić nad modelem sukienki idealnym do takich retro dzianin. Pomyślałam o jakimś kopertowym modelu z dopasowanym dołem. Jaki będzie finał, zobaczymy za jakiś czas, jeszcze nie dojrzałam do tego projektu.

Czy macie pojecie czy do sukienek z bistoru dodawane były podszewki? Mam wrażenie, że ten materiał może być trochę 'gryzący'.

Przy moim mini-research'u natrafiłam na ciekawie pisany blog o PRLu, na którym przeczytałam, że: 
"Następcą krempliny był bistor. Bardziej szlachetna, gładka tkanina o różnych grubościach, splotach i deseniach. Na sukienki, spódnice i spodenki. Na obrusy i zasłony. Bistorowy, kolorowy świat. Wszystko było bistorowe prócz, na szczęście, pościeli.
Mieliśmy więc niezniszczalną odzież syntetyczną, wygodną i prostą w użyciu(...)" źródło

Gorąco polecam wam wizytę na http://polska-peerelu.blog.onet.pl/


Minky z poświęceniem testowała miękkość dzianin własnymi łapkami


A na koniec zdjęcia pozostałych zdobyczy z innych wypraw.

Świeżo wyprasowanym tkaninom nie sposób się oprzeć...


poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Sówki, czyli coś z niczego



Odkąd pewnego dnia zobaczyłam ten obrazek na jakiejś stronie myślałam, że kiedyś wykonam coś podobnego:) Te sówki są przecież takie urocze. I w sumie nic nie kosztują.

Przejrzałam w końcu swój zbiór 'wszystkości' i wybrałam elementy, które według mnie mogły się nadać. Guziki, sprzączki, wieczka do słoików, płytę CD, druciki, kapsle, końcówki suwaków... same drogocenności;) 

W ruch poszły  obcęgi, pistolet na klej na gorąco i miniwiertarka...
 

 Swoje dzieła powiesiłam na działce. Niech wywołują uśmiech na twarzach gości, sąsiadów i mojej:) A może i szpaki odstraszą w ramach bonusu...





niedziela, 19 kwietnia 2015

Taaaak!!!


Bardzo się dziś ucieszyłam, kiedy zobaczyłam 'swojego' słonika na oficjalnym fejsbukowym profilu akcji Setki słoni dla dzieciaków. I to akurat mojego ulubieńca :) Widzicie który to? Jeśli nie to zajrzyjcie do tej notki :)

Oby jakiemuś dzieciaczkowi też się spodobał:)

środa, 15 kwietnia 2015

Dwie prawie takie same torby...



Cała historia tych toreb zaczęła się gdy znalazłam w lumpku całkiem spory kawałek grubego płótna w kwiaty. Nie bardzo miałam pomysł co z nim zrobię, ale szkoda było nie kupić:) Kosztowało pewnie w sumie nie więcej niż 4zł (oczywiście nie był to jedyny materiał wtedy znaleziony...). Pomysł pojawił się nieco później....



Kiedyś w chińskim sklepie kupiłam sobie taką oto torbę:

Oryginalnie nie była fioletowa, a biała w wojskowe wzorki, ale sprała się bardzo szybko i chciałam ją uratować farbowaniem... Jak widać akcja ratunkowa na niewiele się zdała. Efektem była sprana, nierówno zafarbowana torba. Jej atutem była pojemność i wytrzymałość.

I tak po pewnym czasie mnie olśniło, że przecież jest na tyle prosta w kroju, że mogę ją odrysować na wspomnianym wcześniej płótnie. A że materiału było sporo to wystarczyło na dwa bardzo podobne egzemplarze. Jeden dla mnie, drugi dla mamy.


Moja ma niebieską podszewkę w białe groszki i jest stębnowana niebieską nitką dla kontrastu. Mamina - żółtą podszewkę i żółtą nitkę.


W środku są naszyte na ściankach kieszonki na drobiazgi. Na środku górnej części jest taki pasek materiału i zapięcie na metalowe zatrzaski.

Szyłam igłą do jeansu i muszę przyznać, że świetnie dała radę. Podszewki szyte zwykłą igłą 70tką. Moja Silverka z Lidla okazuje się być maszyną "do tańca i do różańca" radzącą sobie z cieniutkimi firankami jak i z grubym płótnem;)

Kupiłam sobie też ostatnio przez allegro dodatkowe stopki: z rolkami, do ściegu satynowego, do zamków krytych i z górnym transporterem. Relacja z użytkowania jak już się z nimi obeznam:)


A tutaj rozmiar torby. Naprawdę dużo się w niej mieści:) Idealna na piknikowanie.


środa, 1 kwietnia 2015

Weselne Tildy



Laleczki, które uszyłam na podobieństwo mojego przyjaciela i jego ukochanej, teraz już żony:) Zostały wręczone na ich ślubie w sierpniu. Dorobiłam im jeszcze na koniec buciki, ale tego już nie mam na zdjęciach.

A oto oryginalni bohaterowie tej historii: