wtorek, 19 lipca 2016

Kwiecista sukienka z przeróbki...



Dziś krótki wpis o kwiecistej sukience, którą znalazłam zimą w second handzie. Jako że od jakiegoś czasu przechodzę fazę 'kwiatkową' nie mogłam przejść obojętnie gdy zobaczyłam tę tkaninę. Rozmiar sukienki był okej, lecz miała, poza wystrzępionym dołem, jedną zasadniczą wadę - nie miała ramiączek. Przy mojej budowie noszenie czegokolwiek bez odpowiedniego 'zawieszenia' nie ma racji bytu i takich ubrań po prostu nie noszę. No ale taki piękny materiał...

Tak wyglądała przez przeróbką:


... i ją wzięłam:) Przeleżała na półce kilka miesięcy, przyszło lato i upały (tak, to były jeszcze te początki, kiedy było gorąco, a nie tak deszczowo jak teraz) i przyszła wizja jak ją przerobić.
Jak możecie zauważyć na zdjęciach w czasie procesu twórczego powstał asymetryczny przód, a z pozyskanego w ten sposób materiału dorobiłam górną część ramiączkowo-dekoltową.


Teraz sukienkę uwielbiam, mogłabym chodzić w niej na okrągło:) Jest przewiewna,  kolorowa, dół pięknie powiewa przy chodzeniu, tak że czuję się trochę jak z trenem;)) I prawie za darmo mam nowe ulubione ubranie.


 Ps. Tym razem zdjęcia robiliśmy na szybko na Centrum Dialogu "Przełomy" chwilę przed burzą. Nim doszliśmy na Zamek Książąt Pomorskich nieopodal lunęło... 


wtorek, 5 lipca 2016

Sukienka z róż na mięcie...


Ostatnio na którejś z fejsbukowych grup wpadło mi w oczy pytanie "Co szyjecie z teofilowych róż na mięcie? Jaką sukienkę można z nich uszyć?" i dalsza dyskusja w komentarzach, że ten materiał to tylko na piżamy i że panie z Łodzi by się podśmiewały gdyby ktoś wyszedł w nich na ulicę. Na szczęście do Łodzi mam całkiem daleko i dzięki temu mogłam ze sławnych już róż na mięcie uszyć wiosenną sukienkę:)


Formę odrysowałam od sukienki z sieciówki, którą bardzo polubiłam, a z rękawami pokombinowałam z wykroju na bluzkę z Anny Mody na Szycie. Dobrze, że jersey jest rozciągliwy dzięki czemu zmieściłam się w biuście... Muszę następny raz dodać parę centymetrów po bokach w tym obszarze.


Dekolt i rękawy wykończyłam czarną matową bawełnianą lamówką na przełamanie, żeby nie było aż tak strasznie piżamowo;) Opinie na temat efektu końcowego są podzielone. Grunt, że ja czuję się w sukience dobrze, bo innym w niej chodzić nie dam... A na pewno już nie Igorowi i mojemu tacie;)




Ps. Cieszą mnie postępy w szyciu, które u siebie zaobserwowałam. Powoli, z każdym projektem uczę się czegoś nowego, coraz więcej rozumiem, odnajduję nowe metody. Przy szyciu topu (o nim najprawdopodobniej w następnym poście) natrafiłam na nową metodę wszywania półpodszewki. Polecam.