Ostatnio na którejś z fejsbukowych grup wpadło mi w oczy pytanie "Co szyjecie z teofilowych róż na mięcie? Jaką sukienkę można z nich uszyć?" i dalsza dyskusja w komentarzach, że ten materiał to tylko na piżamy i że panie z Łodzi by się podśmiewały gdyby ktoś wyszedł w nich na ulicę. Na szczęście do Łodzi mam całkiem daleko i dzięki temu mogłam ze sławnych już róż na mięcie uszyć wiosenną sukienkę:)
Formę odrysowałam od sukienki z sieciówki, którą bardzo polubiłam, a z rękawami pokombinowałam z wykroju na bluzkę z Anny Mody na Szycie. Dobrze, że jersey jest rozciągliwy dzięki czemu zmieściłam się w biuście... Muszę następny raz dodać parę centymetrów po bokach w tym obszarze.
Dekolt i rękawy wykończyłam czarną matową bawełnianą lamówką na przełamanie, żeby nie było aż tak strasznie piżamowo;) Opinie na temat efektu końcowego są podzielone. Grunt, że ja czuję się w sukience dobrze, bo innym w niej chodzić nie dam... A na pewno już nie Igorowi i mojemu tacie;)
Ps. Cieszą mnie postępy w szyciu, które u siebie zaobserwowałam. Powoli, z każdym projektem uczę się czegoś nowego, coraz więcej rozumiem, odnajduję nowe metody. Przy szyciu topu (o nim najprawdopodobniej w następnym poście) natrafiłam na nową metodę wszywania półpodszewki. Polecam.
Bo w szyciu nic nas nie powinno ograniczać! Kto powiedział, że nie można z tej materii uszyć sukienki? ależ może!
OdpowiedzUsuńAle piękna. Szkoda, że ja nie mam talentu do szycia, bo chętnie bym coś takiego założyła. Gdzie się tego nauczyłaś? Mi pozostaje zamawianie ubrań z internetu. Ostatnio na https://wassyl.pl/ widziałam całkiem fajne modele. Uwielbiam sukienki, zawsze czuję się w nich tak kobieco :)
OdpowiedzUsuń