poniedziałek, 7 maja 2018

Panta rhei, czyli witam z nowego

Dużo wody upłynęło w rzecze. Złapałam się za tyle rzeczy, że blog odszedł w niepamięć. Czas na szybkie uaktualnienie twórczowistości (twórczość+rzeczwistość;)).

Przeprowadziłam się do pierwszego własnego mieszkania. Ogrom załatwiania i spraw do ogarnięcia, ale i ogrom szczęścia. Tak dobrze być na swoim. Nareszcie mogłam wykreować przestrzeń wokół mnie po swojemu. Najgorszy etap wstępnego urządzania już za mną. Oczywiście jednak w głowie jeszcze sto pomysłów i projektów, powiedzmy, wnętrzarskich. Póki co mogę pokazać wam jaki kącik kreatywny sobie wygospodarowałam. Jakość zdjęć niestety średnia, bo puszczone przez messengera w ramach chwalenia się komuś:)



Stanowisko jeszcze ciągle work in progress, ale już nabrało kształtu. Jeszcze przyjdzie czas na porządniejszą sesje. Miniuś za to pięknie zapozowała:)
A tu kilka zdjęć z procesu:


 Jak widać biureczko Micke z Ikei, ale nie byłabym sobą gdybym nie pokombinowała, bo oryginał wygląda tak:
źródło
Stwierdziłam, że biurko wejdzie za głęboko pod schody i będzie mi przeszkadzać belka od nich. Kupiłam dodatkowy kawałek blatu, wsporniki i zabrałam się za tak zwane hackowanie:) Musiałam też przerobić nadstawkę z prawej strony żeby weszła pod schody.



Ogólnie to walczyłam z tym chyba ze dwa tygodnie. Czy jest idealnie? Nie. Czy jestem zadowolona z efektu ogólnego? Zdecydowanie tak. 

Sosnowe komódki kupiłam na szczecińskiej giełdzie za 75zł za sztukę. Coś w podobnym stylu, ale z 'tektury' widziałam w Ikei za 300zł za jedną. Na pewno będę je odświeżać, ale jeszcze nie do końca zdecydowałam jak. 

Niebieskie wazoniki też z giełdy. Podobają mi się też jak grają z nimi puszki po kawie, które pomalowałam na miedziano farbą w spreju. Pokażę wam jak zrobię jutro zdjęcia egzemplarzy przed i po, bo wydawało się, że robiłam, ale nie mogę nigdzie znaleźć. 

W międzyczasie odnowiłam też dwa krzesła patyczaki i pufę, przemalowałam sypialnię i odpiłowałam belkę w nogach łóżka, rozebrałam do odnowienia kolejne patyczaki, inne krzesła, dwa fotele, kupiłam przepiękne dresówki na sukienki, uczyłam się jak wyplatać z papierowej wikliny, wydłubałam z kawałka deski podstawkę pod telefon... Ale o tym wszystkim w kolejnych, miejmy nadzieję nie za pół roku, postach.

Ps. A w sobotę idę szyć spódnicę z półkola na warsztaty do Fabric shopu w ramach Szczecin Szyje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co chciał(a)byś mi powiedzieć?:)