Dziś nie będzie 'szyciowo', ale bardziej 'craft-owo':) Opowiem wam co nieco o hobby, które odkryłam prawie dwa lata temu i rzeczach, które w związku z nim powstały.
Geocaching
Najprościej czym jest geocaching wytłumaczy nam wikipedia:
Geocaching (gr. geo – Ziemia, ang. cache /keʃ/ – chować, skrytka, schowek, kryjówka) – gra terenowa użytkowników odbiorników GPS, polegająca na poszukiwaniu tzw. skrytek (ang. geocache) uprzednio ukrytych przez innych uczestników zabawy.
Ukrywane przeważnie w interesujących miejscach skrytki zawierają
dziennik odwiedzin, do którego wpisują się kolejni znalazcy, a także
drobne upominki na wymianę. Lokalizacja miejsca ukrycia skrytki
przekazywana jest przez jej założyciela innym uczestnikom gry poprzez
wprowadzenie współrzędnych geograficznych w jednej ze specjalnych internetowych baz danych, tzw. serwisów geocachingowych.
Stroną z której osobiście korzystam jest opencaching.pl. W Gorzowie skrzynek w tym serwisie jest obecnie ok 50, spora część założonych przeze mnie:)
Nie będę dokładnie rozpisywać się o zasadach i przyjemności z tego hobby (a przynajmniej póki co), możecie się o tym dowiedzieć tu.
Pokażę za to moje zrobione z potrzeby tego hobby 'rzeczy'. Do keszy wkłada się na wymianę małe przedmioty.
Pierwsze to breloki z deseczki sosnowej. Pocięłam ją na kawałki (brzeszczotem), wypalarką do drewna (kupioną za jakieś 30-40zł na Allegro) ozdobiłam symbolami serwisu i polakierowałam zwykłym bezbarwnym lakierem do paznokci. Na czubku każdego wkręciłam metalowe oczko (Castorama) i dodałam kółeczko na klucze lub taki kuleczkowy łańcuszek z zapasów rzeczy, które 'kiedyś się przydadzą'.
Breloki wkładałam do keszy jako fanty. Cieszyły się sporym zainteresowaniem.
Drugi typ 'stworków' to coś co nazywa się geokretem. Geokrety to przedmioty podróżne, których nie wymienia się na fanty, a zabiera ze sobą i przenosi do innego kesza. Dzięki logowaniu tych przenosin na stronie właściciel takiego geokreta może śledzić podróże swojego wysłańca w świat:)
Geokretem są właśnie powyższe kwiatki z mojej działki. Zasuszyłam je, a następnie zalaminowałam. Oczka nabiłam napownicą z Lidla. Tą techniką można zrobić też piękne zakładki do książek.
A na koniec Przerażony Królik wykonany z filcu:
Niestety okazał się zbyt fajny i już pierwszy znalazca go sobie zabrał i mimo upominających maili bezczelnie nie puścił dalej. Bywa i tak. Uznajmy to za taki sposób docenienia wytworu...
Ale ciekawostka! Codziennie można się dowiedzieć czegoś nowego ;) Bardzo fajny pomysł z tym geocachingiem - wygląda na świetną zabawę :)
OdpowiedzUsuńMnie mega wkręciło na cały rok:)) Teraz miałam parę miesięcy przerwy i znów do tego wracam. Powód do ruszenia się z domu znakomity i poznaje się nowe ciekawe miejsca.
UsuńŚwietny pomysł! Trzeba kiedyś spróbować:)
OdpowiedzUsuńPolecam, a nóż się spodoba i Tobie:)
UsuńWięcej szalonych królasów! Ja chyba niedługo wypuszczę w podróż moje pierwsze geokrety... :D
OdpowiedzUsuńJeśli będą nimi twoje obrazki to szybko zginą:D Niestety jak coś jest fajne/ładne to długo jako kret nie podziała...
Usuń